niedziela, 17 lutego 2013

KSIĘŻNICZKA NA JEDNEJ NODZE



 Dawno, dawno temu żyła sobie pewna królewna, która nie miała jednej
 nogi. W ogóle się tego nie wstydziła. Była bardzo dzielna i
 wysportowana. Jeździła na wyprawy i na swoim wiernym rumaku pokonywała
 najdziksze knieje. Szukała zwierząt, które wpadły w pułapki i
 uwalniała je. Wszystkie zwierzęta w lesie znały ją już i kochały.
 Królewna opiekowała się też poddanymi Królestwa, uczyła dzieci języka
 angielskiego i matematyki a ich mamom pomagała robić piękne korale i
 korony. Poza tym miała dyżury w państwowej gospodzie, gdzie robiła
 pyszne kanapki z ogórkiem dla skrzatów, krasnali i wróżek, które
 mieszkały w Wielkim Lesie.
 A gdy nadchodziła sobota ubierała piękne balowe suknie wyszywane
 perłami i brylantami i szła na wspaniałe bale, które urządzał jej
 ojciec król. Umiała pięknie tańczyć a najbardziej lubiła walca. Każdy
 rycerz chciał tylko z nią tańczyć, bo była lekka i zwinna jak żadna
 inna panna.
 Szczęśliwie i wesoło mijały dni królewny, aż nadszedł dzień, gdy jej
 ojciec król, postanowił wydać ją za mąż. Ogłosił w całym Państwie iż
 oczekuje się na dzielnych młodzieńców, którzy gotowi są stanąć w
 konkury o rękę królewny. Natychmiast do zamku nadjechali dzielni
 rycerze, młodzi i starzy, piękni i brzydcy, mądrzy i głupi, bogaci i
 biedni, rudzi i łysi, a wszyscy byli bardzo odważni i honorowi. Król
 nakazał królewnie posłuchać głosu serca i wybrać męża dla siebie.
 Urządził wielki bal, na którym królewna miała poznać wszystkich 
 i zdecydować, którego wybierze na męża.
 Nadszedł dzień balu.
 W wielkiej sali balowej zaświecono wspaniałe, kryształowe żyrandole,
 ustawiono wielkie wazy z owocami i czekoladą, zebrano nadworną
 orkiestrę, a z chwilą, gdy szambelan uderzył w gong, na parkiecie
 zaroiło się od wystrojonych w jedwabie, złotogłowia i klejnoty
 szlachciców i rycerzy.
 Król dał znak i orkiestra zaczęła grać. Na to do sali weszła królewna
 w ślicznej, szkarłatnej sukni i złotym pantofelku. Panowie rozstąpili
 się i królewna przeszła pomiędzy nimi i stanęła na środku sali.
 Rozejrzała się dookoła a panowie nisko jej się kłaniali.
 Wtem Lord deŻabą chwycił za szpadę i zaczął wywijać nią młynki, chcąc
 zaimponować królewnie. Nagle tak się zamachnął, że zawadził o hrabiego
 deFlegmą a ten zachwiał się i runął jak długi na markiza deBulbą.
 Markiz zupełnie się tego nie spodziewał, zaczepił ostrogami o płaszcz
 lorda deŻabą  i wszyscy na dłudzy rozciągnęli się na ziemi.
 Królewna, gdy to zobaczyła, złapała się za brzuch i ryknęła wesołym
 śmiechem. Śmiała się i śmiała i nie mogła przestać, a ci trzej leżeli
 na parkiecie i wywijali nogami w powietrzu.
 Wreszcie królewna przestała się śmiać, klasnęła w ręce i ogłosiła:
 -- Moi dzielni i wspaniali poddani. To cudowne że tak licznie tu
 przybyliście. Mój tata, a wasz król, każdego z was wynagrodzi za to
 złotym medalem. Dziś wieczorem możecie bawić na dworze a każdy z was
 może tańczyć z moimi paniami dworu oraz jeść owoce i czekoladę. Jutro
 zaś zapraszam was na wesele, ponieważ mam już narzeczonego, którego
 kocham i jutro wychodzę za niego za mąż. Jest to Jasio, kucharz 
 z państwowej gospody, który gotuje skrzatom, krasnalom i wróżkom kompot
 z malin.

 Dzielni wojowie, którzy tak licznie się tu zebrali, z trudem ukrywali
 rozczarowanie, ale uradowała ich myśli o złotym, królewskim medalu.
 Rozległy się więc gromkie brawa i okrzyki:
 -- niech żyje królewna, niech żyje Jasio, niech żyje król!!!

 A nazajutrz odbyło się huczne wesele, król pobłogosławił młodych,
 którzy zaraz potem wyruszyli na miesiąc miodowy do Wielkiego Lasu.
 Potem żyli długo i szczęśliwie, mieli pięcioro dzieci i wszyscy razem
 pomagali zwierzętom, dzieciom, skrzatom, krasnalom i wróżkom.

 KONIEC

piątek, 15 lutego 2013

KRÓLEWNA KONSTANCJA



Daleko, daleko i kiedyś tam, w odległej krainie  żyła sobie prześliczna królewna Konstancja. Każdy chłopak, nieważne czy książę czy nie, kochał się w niej dokładnie tak samo.
Pewnego dnia do zamku, w którym mieszkała Konstancja, przybył prześliczny książę imieniem Konstancjusz.  Królewna nieco się zdziwiła, zaś jej matka zaprosiła księcia do zamku. Książę był tak oczarowany królewną, że nie mógł wydusić z siebie słowa.
W końcu powiedział:

- Królewno jesteś piękna jak kwiat.

Te słowa zabrzmiały jakoś dziwnie. Szczerze i były przepełnione miłością.
Gdy wypowiedział te słowa, nagle jak z podziemi zjawiła się Wróżka ZŁA.  Czym prędzej porwała królewnę, od spojrzenia pięknego księcia, i odfrunęły na miotle w nieznane krainy. 
Rozpacz ogarnęła mieszkańców zamku i całego niewielkiego królestwa. Najdzielniejsi rycerze zostali wysłani przez króla na poszukiwania.

Tymczasem królewna razem z Wróżką ZŁA dotarły do wielkiej góry. Wróżka ZŁA zamknęła królewnę w górskiej jaskini, w której czaił się tylko mrok. Królewna bała się i płakała. Czekała, na przybycie księcia i uwolnienie. Jednak ta bajka nie chciała być taka piękna. Czas mijał a królewna coraz bardziej traciła nadzieję.

W tym samym czasie Konstancjusz obwiniając siebie za porwanie niewinnej Konstancji wyruszył na jej poszukiwania. Nie było to łatwe. Nie wiedział nawet dokąd ma iść. Podążając za głosem serca szedł przed siebie i wiedział, że idzie tam gdzie trzeba. Noc zmieniała się w dzień, a dzień w noc, kolejną i kolejną. Nie wiedział już, ile dni tak wędruje. Pewnej nocy nadleciała sowa. Królewicz najpierw się przestraszył, lecz 
w  chwilę później, rozmawiał już z nią. Okazało się, że sowa nieco nie dosłyszy, co nie przeszkadzało jej zachować „sokoli” wzrok.

Konstancjusz zapytał:
- czy nie widziałaś może przelatującej na miotle wróżki i królewny?
Sowa głęboko się zamyśliła.
Przypomniała sobie, że poprzedniego wieczora widziała lecącą miotłę a na niej jakieś dwie postaci. Zniknęły za siódmą górą. I sowa odleciała – uchu- uchu- uchu.

Długa podróż czekała jeszcze księcia. Zmęczenie dało znać o sobie i książę zasnął 
w samym środku lasu. Śnił tylko o Konstancji i o słowach które wywołały Wróżkę ZŁA. 
Królewno jesteś piękna jak kwiat. W tym momencie nagły hałas obudził księcia. Okazało się, że skrzydlaty jednorożec stał przed nim i czekał, aby mu pomóc w poszukiwaniach. Konstancjusz ucieszył się i szybko wsiadł na jednorożca. Cudowny koń dokładnie wiedział, gdzie ukryta jest królewna. Zabrał księcia czym prędzej do jaskini. Konstancjusz mocno się zdziwił i nie wiedział dokładnie czego ma szukać, gdyż góra w każdym miejscu wyglądała dokładnie tak samo. Usiadł cicho pod skałą i sam zaczął płakać. Przebył tyle drogi, i teraz siedzi w nieznanym mu miejscu i zupełnie nie wie co ma robić. 
W tym momencie stado nietoperzy wyleciało ze szczeliny w skale. Książę szybko się pozbierał i zaczął poszukiwać jaskini z której wyleciały nietoperze. Znalazł tam mały kolczyk królewny. Nadzieja przepełniła jego serce, że królewna naprawdę tu jest. Sowa 
z którą rozmawiał dzień wcześniej nagle zjawiła się, aby mu pomóc.
Skoro już wiesz, że królewna tu jest mogę Ci pomóc. Wypowiedziała słowa, które napełniły trwogą Konstancjusza, który zaczął się rozglądać za Wróżką ZŁA.

-jesteś piękna jak kwiat- powiedziała sowa.

W tym momencie wstał świt. Wszystko rozbłysło niesamowitym blaskiem, a góra po prostu otworzyła się. U wejścia do jaskini stanęła Konstancja. Usiedli na pięknego jednorożca
i szczęśliwie wrócili do zamku. Radość wielka ogarnęła króla i królową, którzy natychmiast zarządzili wesele. I jakby nie było żyli długo i szczęśliwie.


KONIEC