KASPROWY WIERCH


Kasprowy Wierch królowa Polskich gór.  Nazwa góry wzięła się od leżącej u jej podnóży Hali Kasprowej. Według podań ludowych Hala Kasprowa zawdzięcza swoją nazwę góralowi Kasprowi, który był jej właścicielem. Wysokość to 1987 m n.p.m.

Trasy zjazdowe z Kasprowego może nie powalają ilością kilometrów, jednak śmiem twierdzić, że jest to najsympatyczniejsza góra dla narciarzy, a na pewno taka na której choć raz w życiu trzeba być.

UWAGA!!!

NIE BIERZCIE TU DZIECI, KTÓRE NIE POTRAFIĄ JEŹDZIĆ NA NARTACH.
NASZE JEŻDŻĄ JUŻ 5 SEZONÓW!!!

                                                                                                      No to jedziemy.....
Dzień pierwszy.
Wyjeżdżamy do Zakopanego. Ja opisuję trasę z Rzeszowa. Dostajemy się na autostradę w stronę Krakowa, w Krakowie zjeżdżamy na słynną Zakopiankę. Celowo, aby uniknąć feryjnych korków wybieramy się we środę. Środek tygodnia, ale to mimo wszystko ferie. Dramatu nie było, nie staliśmy w korku, droga była bardzo dobra.
W Zakopanym dojeżdżamy najpierw do miejsca, gdzie będziemy mieszkać.

Pokoje gościnne "U Lampy"

Anna Kozioł
ul. Szymony 3a
Zakopane, tel. 18 2068011

http://www.ulampy.infoturystyka.pl/


Na pierwszy rzut oka wygląda wszystko fajnie. Duży pokój, łazienka, balkon. Z okna widać wyciąg HARENDA.

Teraz trzeba coś szybciutko zjeść i zrobić wstępne rozpoznanie jak jutro dostać się na Kasprowy Wierch z dziećmi.
To z "z dziećmi" podkreślam celowo. Ma być wygodnie. Czyli w butach z nartami w ręce i pod samą kolej.
No i w tym miejscu zaczynają się schody. Strona Kasprowego Wierchu wygląda imponująco i bardzo mi się podoba. Są ważne informacje nt. warunków i działających wyciągów i nartostrad. Jednak nie ma tu jednoznacznej informacji o cenach, o busach i ich stacjach.
Jedziemy samochodem i widzimy napis tu kupisz bilety na Kasprowy. Było to gdzieś w pobliżu Nosala, jednak nie powiem dokładnie gdzie. Zaczerpnęliśmy pierwszej informacji. Można tu kupić bilety na Kasprowy oraz Skipassy, można zostawić samochód na parkingu, a sami zostaniemy dowiezieni pod kolej. No i najważniejsza informacja powtarzana wielokrotnie, że tylko tu można zwrócić karnety, bo Pan je sobie zakupił na własność a jak pojedziemy pod Kasprowy i tam kupimy bilety to tam już zwrotu nie dostaniemy. 15 PLN bezzwrotnej kaucji od karnetu. Podziękowaliśmy i poszliśmy dalej. Najlepiej dotrzeć do źródeł. Mimo, że dość późno podjeżdżamy jak najbliżej się da. 

Tu uwaga do kierowców: Na rondzie Jana Pawła II nie skręcajcie od razu na Kasprowy. Tu zakaz wjazdu-PARK NARODOWY. Zakaz było łatwo przegapić, gdyż był zasypany śniegiem. Jedźcie w stronę łysej Polany i dopiero jak miniecie łuk w prawo dojedziecie do skrzyżowania, bardzo charakterystycznego, to tu skręćcie w prawo w ślepą uliczkę Mieczysława Karłowicza. Na końcu ulicy jest parking, skąd na piechotę można dostać się pod kolej Kasprowego.


Więc właśnie stąd idziemy zapytać o konkrety. Mamy do przemaszerowania ok 1,5 km.

Gdy dochodzimy na miejsce jest już ok.godziny 16-tej więc kolej jest zamykana. Na szczęście udało nam się jeszcze. Po rozmowie z obsługą, i kasjerem jesteśmy już mądrzejsi. Teraz trzeba wrócić a dzieci już mówią, że nie dojdą. Jeju co to będzie jutro?? :)
Czy dadzą radę jeździć??
No ok. ostatni góral stoi z konikiem zaprzęgniętym w sanie. Dobra pojedziemy. Najdroższy kulig świata pełen olejków eterycznych, bo jak się okazało pojemnik z odchodami jest trzymany dość blisko pasażerów i wiatr idealnie niesie wszystko wprost do nozdrzy. Jednak znajdujemy i tu pozytywny aspekt leczniczy :).
Góral oczywiście nie ma wydać.... no ale przecież mogliśmy nie jechać.... ale co byśmy kiedyś wspominali.... 1,5 km 50 zł to jako ciekawostka.

Rano dojeżdża się na parking przy ulicy Karłowicza, dojazd pod kolej dla parkujących tu jest bezpłatny. Parking za cały dzień kosztuje 30 PLN. Samochód zostaje, my się przebieramy. Busem jesteśmy podwiezieni pod samą kolejkę. W cenę wchodzi także powrót busem na parking o ustalonych  godzinach. Żeby na pewno nie przegapić odjazdu zostanie Wam wypożyczona karta parkingowa z godzinami odjazdu busa spod Kasprowego.


Wybraliśmy właśnie taką opcję, ponieważ była wygodna. Nie słuchaliśmy już, że komuś nie chce się nosić nart, nie trzeba było ciągnąć dzieci żeby szły, itd..


Najważniejsze!

SKIPASSY NA KASPROWY WIERCH.
Skipassy na Kasprowy wierch i tylko skipassy kupuje się od godziny 8:00- 10:30 na zupełnym spokoju. Po prostu o tych godzinach nie sprzedawane są jeszcze bilety dla tzw.
"FUTERKOWCÓW*". (Choć i tu mam pewne wątpliwości, bo w sumie z nami jechali ludzie w bucikach- może narciarze mają zwyczajnie pierwszeństwo)

*Futerkowiec- turysta wyjeżdżający koleją na Kasprowy Wierch w celu zostawienia tu maksymalnej ilości kasy. Futerkowiec nie kupuje skipassu tylko normalny bilet. 

Pobyt takiej osoby na Kasprowym wynosi 1,5 godziny. 

Pod koleją byliśmy ok. godziny 9:00. Nie było żadnej kolejki. W sumie z nartami było ok. 20 osób. Jak się okazało najmniejszy ruch jest na Kasprowym we środę i we czwartek. 

Kolej na Kasprowy pędzi i na szczycie z jedną przesiadką jesteśmy po 10-15 minutach.
Wychodzimy z kolejki i buzie nam się uśmiechają. Na dole zostawiliśmy pochmurny dzień, jesteśmy ponad chmurą. Piękne przejrzyste powietrze i niesamowita panorama Tatr.




Najładniejsze zdjęcie jakie ostatnio.zrobiłam. Widok na Halę Gąsienicową.












                                     

                                                                                    I tu również Hala Gąsienicowa.

Pierwszy zjazd na rozgrzewkę Halą Goryczkową. Na dole w schronisku ubikacja jest bezpłatna. Piwo grzane z sokiem malinowym kosztuje 11 PLN. Ogólnie jest tu bardzo sympatycznie. Stoliki i ławy, przy których można chwilę usiąść i porozmawiać z innymi narciarzami. Można także wejść do środka, zjeść coś w miarę rozsądnych cenach i ogrzać się. Jedziemy na górę. Jeszcze jeden zjazd z Goryczkowej. Powrót.

I zaczęły się schody dzieci chcą na Goryczkową. Teraz trzeba przejść 150 m. w górę. Niosą narty dzielnie, ale nie już coraz więcej marudzą, stoją, jedno płacze. Jednak udało nam się. Wpinamy narty. Zjeżdżamy z Goryczkowej. Trasa bardziej stroma. Ludzie w bucikach bali się podejść do brzegu góry a nasze sześcioletnie i ośmioletnie dzieci jadą śmiało. Po drodze zrobimy slalom na czas. Ustawione są tyczki i fotokomórka, tak aby każdy mógł wykonać zjazd z pomiarem czasu. Fajna rzecz. Córce zmierzyło, mężowi zmierzyło, na
mnie się wykrzaczyło. :) I tak było fajnie.
                                                 Bramka na Hali Goryczkowej.
Tak się wchodzi na czteroosobową kanapę na Hali Goryczkowej.

Zuza jeszcze chce jechać więc pojechali a ja z Martyną poszłyśmy odpocząć. 
I teraz dlaczego pisałam, że futerkowcy to ludzie zostawiający tu maksymalną ilość kasy.
A i jeszcze jedno.
Opłata za ubikację w sezonie 2014/2015 wynosi 2,5 PLN. 

Po małym odpoczynku, ponownie jedziemy z Goryczkowej, tym razem do samych Kuźnic. Wsiadamy w kolejkę i jeszcze raz na górę. Znów Goryczkową, jeszcze raz wyciągiem do góry. I tym razem będzie już na sam dół. Robi się późno i ciemno. Pamiętajcie ten stok nie jest oświetlony. TU PARK NARODOWY JEST NAJWAŻNIEJSZY. Nie wolno naśnieżać i oświetlać. A Słowacy z drugiej strony góry tylko czekają, żeby na Kasprowy liny zarzucić i pewnie będą i śnieżyć i oświetlać i zrobią tyle wyciągów, że nasi biedni górale sami będą musieli w tym parku narodowym zamieszkać. I będą jak plemiona górskie, do których będzie można przyjechać i zobaczyć jak pasą owce. To taka dygresja- nie mogłam się powstrzymać.

Ponoć średnio narciarz jeżdżący po Kasprowym zjeżdża 3 razy z jednej Hali i 3 razy z drugiej. My z dziećmi zjechaliśmy 2 x z Gąsienicowej, 4 razy z Goryczkowej w tym 2 razy na sam dół i dwa razy koleją na sam szczyt. Pięknie się spisały.
Okazało się, że jest na tyle dużo śniegu, że uda nam się dojechać do samego parkingu. Więc dodatkowe 1,5 km doliczmy do zjazdu z tej góry- Królowej Polskich??? gór. 
Dzień był piękny i pełen wrażeń.




Brak komentarzy: